wtorek, 1 lipca 2014


My, rodzice z wózkami, nie mamy łatwego życia! Jeszcze facet to pół biedy, weźmie wózek pod pachę i jakoś sobie poradzi, a drobna kobitka, taka jak ja, już tak z górki nie ma.
Poruszając się po mieście można napotkać wiele miejsc nieprzystosowanych do wózków dziecięcych czy inwalidzkich. Bariery architektoniczne to jedno, a brak wyobraźni ludzi to drugie. Poniżej przykłady takiej bezmyślności ludzkiej,z którą miałam "przyjemność" się zetknąć.

1. SKLEP
Pierwsze utrudnienia można napotkać już przy wejściu - bramka obrotowa niemożliwa do pokonania przez wózek. Trzeba więc czekać, aż kolejka do kasy się zwolni, by móc wjechać do sklepu tą drogą.
Między regałami ciężko jest wymanewrować, bo przejazd pomiędzy jest bardzo wąski, a sterta kartonów
i palet z promocjami, dodatkowo sprawy nie ułatwia. Po drodze trzeba tracić czas na odkładanie produktów, które przypadkowo się strąciło. Jak sobie radzą osoby z wózkami dla bliźniaków?!
Przy kasie nie można również liczyć na dobrą wolę ludzi, którzy widząc kobietę z dzieckiem, nierzadko rozdrażnionym z nudów, NIE wpuszczą jej przed siebie do kolejki. Nawet przytrafiło mi się, że gdy była otwierana dodatkowa kasa, osoby które stały za mną w kolejce, biegły na złamanie karku, byle by mnie wyminąć.
Kultury ludzie w nadmiarze na pewno nie mają, w myśl idei "Zachciało Ci się wyjść babo na spacer z wózkiem - to się teraz sama martw!"- rzadko zdarzyło mi się, by ktoś przytrzymał drzwi, czy pomógł wnieść wózek po schodach. Wiele razy do sklepu nie weszłam - bo albo drzwi za wąskie, albo schody nie do pokonania.
Wyczytałam gdzieś w internecie, że właściciele sklepów nie przepadają za klientem, który wjeżdża do sklepu wózkiem, tłumacząć, że często zdarza się, że to właśnie w nich klienci wywożą ze sklepu artykuły, za które nie płacą. W oczach sprzedawców jesteśmy więc potencjalnym złodziejem! Mądre to?



2. ULICA

Kiedyś po 5 minutach stania przed pasami, na przejściu dla pieszych, machałam ręką do kierowców, którzy mnie mijali. Śmieszne? Wcale nie! Nie lubię mojemu dziecku fundować spalinowej inhalacji. Najczęściej zatrzymują się mężczyźni, a podobno kobieta-kobietę najlepiej zrozumie.
Co do barier architektonicznych miasta - krzywe chodniki, wysokie krawężniki, brak podjazdów na schodach do Urzędów, czy innych instytucji. Jak sobie, w niektórych miejscach radzą osoby na wózkach inwalidzkich - nie mam pojęcia!
No i mój ulubiony temat! Brak umiejętności parkowania przez osoby, które podobno prawo jazdy posiadają. Kodeks ruchu drogowego mówi, że samochód można zaparkować na chodniku minimum 10 m od przejścia dla pieszych oraz że szerokość chodnika pozostawionego dla pieszych to min. 1,5 m. Jeśli jednak nie wszyscy pamiętają o kodeksie ruchu drogowego to wystarczy trochę wyobraźni! Dlaczego ja mam ryzykować zdrowie i życie swoje i dziecka jadąc po ulicy, bo na chodniku ktoś zaparkował swoje cztery koła, bo najpewniej nie chciało mu się ruszyć swoich czterech liter z najbliższego parkingu, czy miejsca dozwolonego na parkowanie? Marzy mi się przygotowanie wlepek "Pomyśl o wózku, zanim zaparkujesz samochód! " z takim mega trudnym do zdrapania klejem - tak aby kierowca na drugi raz pomyślał, zanim zaparkuje samochód na chodniku, utrudniając przejście pieszym.






Zdjęcia pochodzą z myślenickiej strony miasto-info.pl.

5 komentarze:

  1. Dodal sie ten moj komentarz?

    OdpowiedzUsuń
  2. Tylko ten powyżej się dodał. Spróbuj proszę jeszcze raz!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ok :P..
    Problem dlugowieczny i narastajacy. Niby jest prowadzona edukacja, zeby ulatwic zycie rodzicom ale tak naprawde wszyscy maja to w nosie. Punkt pierwszy dotyczacy ulicy- moj "ulubiony"... ul. Galczynskiego na wysokosci Konika... wzdluz ulicy do 17 parking platny. Samochody zaparkowane na chodniku, a upominani panowie parkingowi rozkladaja rece... bo im kazali. Co z tego, ze aby dostac sie do sklepow na poczatku ul. Reja mama z wozkiem idaca od Slowackiego musi isc ogromnym kolem przez Rynek bo owszem mozna by bylo krotsza droga gdyby: przy Stefczyku oprocz schodow byl rowniez podjazd dla wozkow, z drugiej strony ulicy przy bloku- oprocz schodow bylby podjazd dla wozkow....
    Zgodze sie z Toba bo ja tez nie jeden raz spotkalam sie z tym, ze kobiety-kierowcy nie przepuszczaja na pasach..BA!- nawet po pietach potrafia przejechac i rzadko ustepuja miejsca ciezarnej w MPK.
    Kolejny punkt-Sklepy- ciesze sie, ze nie tylko mnie denerwuje ten temat...Prawie w kazdym bramka obrotowa i bramka dla wozkow sklepowych (jesli decydujesz sie na przepchanie wozka z dzieckiem musisz trzymac w powietrzu plastikowe... "zwisacze"???- nie wiem czy to ma jakakolwiek nazwe ale czasami odnosze wrazenie, ze to pulapka wlasnie dla rodzicow i ich mobilnych pocech.
    Nigdy nie zapomne jak w jednym z najwiekszych sklepow w Myslenicach pani kasjerka przeszukiwala mi wozek (jeszcze wtedy z Jasiem)... bylo mi przykro i po prostu wstyd...Wiem- kazali jej... ale co z tego? To bylo upokarzajace... Od tamtej pory staram sie chodzic do sklepu sama, a jak juz biore ze soba malucha to idzie ze mna na piechote.
    Kolejny punkt- dla mnie na szczescie juz nieaktualny- "cudowni" sasiedzi, ktorzy nie rozumieja, ze dla mnie jako mamy prosciej jest zostawic wozek na dole przy bramie bo: tak jest szybciej, BEZPIECZNIEJ i zdrowiej. Ludzie nie rozumieja, ze ciagniecie wozka z niemowlakiem na pierwsze pietro moze skonczyc sie tragedia, a spychanie go na dol do smierdzacej wozkowni chyba nie wymaga zadnego tlumaczenia.... Generalnie gdzie okiem nie siegnac "rzadzi" polityka prorodzinna.. i to taka co zniecheca do rodzenia dzieci... a jak juz je masz to siedz w domu. Na zakonczenie jako ciekawostke dodam jak w zeszlym roku przeczytalam, ze istnieja restauracje, do ktorych zakaz wstepu maja rodzice z dziecmi zeby nie przeszkadzac innym klientom... Wyobraz sobie, ze obok nalepki z zakazem wprowadzania psow jest nalepka z przekreslonym bobasem... Do czego to zmierza ja sie pytam.
    Moje dzieci od kiedy skonczyly 2 lata wszedzie chodza na wlasnych nogach (oczywiscie jesli chodzi o codzienne wyjscia na spacerki), mniej nerwow i zdrowiej dla maluchow- POLECAM!

    OdpowiedzUsuń
  4. Maja też chętnie chodzi na nogach, ale swoimi ścieżkami;) wolę załatwić szybko zakupy z nią w wózku i później iść na spokojnie na plac zabaw czy boisko. No chyba, że zakupy wymagają przymierzania czy głębszego przemyślenia to idę sama, gdy już Krzysiek wróci z pracy.
    Co do Twoich przykładów - sytuacja w sklepie masakryczna! aż trudno uwierzyć, że przeszukiwali Ci wózek! przecież każdy teoretycznie mógłby coś włożyć, choćby do torebki. Jeśli chodzi o sąsiadów, to u mnie spoko, nikomu wózek nie przeszkadza.

    Nie wiem do czego to wszystko zmierza! Najśmieszniejsze jest to, że ludzie krytykują młodych, że zamiast o dzieciach, to myślą o karierze - a później swoim zachowaniem pokazują im, że po urodzeniu dziecka to najlepiej żeby z domu nie wychodzili, bo tylko przeszkadzają. Eh! o takich przykrych sytuacjach można by pewnie mówić godzinami.

    OdpowiedzUsuń
  5. Niestety... ludziom nie dogodzisz...Jak kobieta jest z dzieckiem w domu to leniwa kwoka bez ambicji, jak wraca szybko do pracy to karierowiczka i egoistka dla której licza sie kolejne szczeble kariery, jak karmi piersią to za długo, jak nie karmi to ma gdzieś zdrowie dziecka. Decydujesz sie na jedno dziecko to jestes wygodna, a jak na kilkoro to patologia. A najbardziej mi sie podoba dogadywanie innych mam na temat wyglady bo: jak jestes szczupła po ciąży to skupiona na sobie egoistka dla której wygląd jest najważniejszy, jak grubsza to znak że objadala sie za dwoje... Gdzie tu logika? Czy moze to zwykla, polska mentalnosc?

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz i pozdrawiam!