wtorek, 23 września 2014

Dzisiaj zaczyna się kalendarzowa jesień. Lubię jesień, ale tylko tą z końcówki września i z października.
W listopadzie ogarnia mnie cmentarzowa nostalgia, która psuje mi skutecznie nastrój.

Za co więc lubię jesień?


Za kubek ciepłej herbaty. Najlepiej z korzennymi przyprawami lub też kubek cynamonowej, imbirowej
z plastrem soczystej pomarańczy lub po prostu czarnej z cytryną i sokiem malinowym. Gorąca, pachnąca, rozgrzewająca. Zwykle do kolacji, ale jesienią dodatkowo dla przyjemności wieczorową porą.







Za zupę - krem z dyni. 
Pachnące, pomarańczowe warzywo kojarzące się niekoniecznie miło, kryje w sobie tajemnicę słodyczy
i pikanterii. Warzywo idealne dla małych dzieci - zdrowe, pożywne, lekkostrawne, szybkie do przyrządzenia. 
Na krem z dyni przepisów jest wiele, jakikolwiek byście wybrali to pamiętajcie o dodaniu szczypty imbiru - bardzo do dyni pasuje!




Za szarlotkę - bo takich jabłek jak jesień, żadna inna pora roku nie ma. Do ciasta idealna jest szara reneta - kwaśna aż żołądek ściska, ale do pieczenia, mocno posypana cynamonem i cukrem waniliowym jest wprost idealna! 

Grzane wino powinno znaleźć się raczej w zimowym rozliczeniu pór roku, bo najlepiej smakuje ono na krakowskim rynku, kupione na świątecznym kiermaszu. Jednakże jest coraz chłodniej więc, gdy potomek już zaśnie, można sobie podgrzać kubeczek wina (ja najbardziej lubię tradycyjny Grzaniec Galicyjski), włączyć film, oddać się chwili i wypocząć po całym dniu, który był zawalony obowiązkami. 
Mniam! a jak pachnie! mmm...








Lubię jesień za to, że moje ulubione kapcie w końcu nie wyglądają śmiesznie na moich stopach, bo nie ukrywam, że w lecie wzbudzały różne reakcje. 
Te ostatnie, które dostałam na zeszłorocznego mikołaja od rodziców uległy wypadkowi, dlatego też poluję już na nowe!






Za apaszki, które uwielbiam! Wreszcie nie jest za gorąco na opatulanie szyi. Dodadzą uroku każdej, najzwyklejszej bluzce. Mam kilka, mogłabym mieć pół szafy, w różnych kolorach i fakturach. 











Za piękne kolorowe lasy. Aż dech zapiera! W końcu nie ma wkoło nudnej zieleni.
Za to, że można szurać na dywanie liści.
Za to, że pachnie jesienią, tak specyficznie, kasztanowo
i powietrze już inne- chłodniejsze, wilgotniejsze.


Za waniliowe świeczki, które rozświetlają mrok, które dodają pachnącego ciepła do pokoju.
Klimatycznie i magicznie.
Za nostalgiczne piosenki, które wyciszają i idealnie pasują do punktów powyżej. Jednej z nich możecie posłuchać już teraz.     



Jeszcze jedno - tylko się nie śmiejcie :)
Jesień to dla mnie trochę preludium do Świąt Bożego Narodzenia. Kocham Święta! Kocham Świąteczne piosenki, a Michaela Buble śpiewającego "Let it snow" chętnie bym schowała pod poduszkę. 
Te dwa filmy, a zwłaszcza "To właśnie miłość", nastrajają mnie pozytywnie w listopadzie. Straszne romansidła, ale świąteczny motyw sprawia, że mogę do nich wracać bez końca. Pamiętam jak dwa lata temu spadł pod koniec października śnieg. Pierwsze co zrobiłam to włączyłam soundtrack do filmu "Listy do M" :) 
Szalona- ja!


Pozdrawiam jesiennie!

Zdjęcia znalezione w internecie.
Filmik - youtube.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Dziękuję za komentarz i pozdrawiam!