wtorek, 5 sierpnia 2014

Podczas Światowego Tygodnia Karmienia Piersią postanowiłam się podzielić się z Wami tym co mnie
w temacie jego propagowania gryzie najbardziej. 

Karmienie piersią jest naturalnym sposobem żywienia noworodków i niemowląt. Jak dowiedziono - pokarm kobiecy ma unikalne właściwości - zawiera wszystko, co jest potrzebne, by dziecko rozwijało się prawidłowo w pierwszym okresie życia, a jego skład dostosowuje się do potrzeb rosnącego malucha. 

Jak to jest z tymi mlecznymi piersiami?
Po pierwsze trzeba sobie uświadomić, że pierś nie jest magazynem mleka, a jedynie jego "dostawcą" dla dziecka. Odruch ssania zawiadamia przysadkę mózgową kobiety o tym, że mleko w tej właśnie chwili powinno być produkowane, bo przy piersi jest mały głodomorek.
Dlatego nie myślcie sobie, że małe piersi nie wykarmią dziecka! Za wielkość biustu odpowiada tkanka tłuszczowa, która z produkcją mleka nie ma nic wspólnego. Z  funkcją wytwarzania mleka w czasie laktacji związana jest ilość tkanki gruczołowej oraz hormony. W płatach gruczołu piersiowego znajdują się gruczoły mleczne, gdzie mleko jest produkowane i z których przedostaje się przewodami mlecznymi do brodawki,
a zaraz potem do ust dziecka. Stymulowanie laktacji poprzez częste przystawianie dziecka do piersi jest najlepszą gwarancją wystarczającej ilości pokarmu. 
Żegnajcie oszukańcze mity, że rozmiar piersi jest zależny od ilości pokarmu! Kobiety o małych biustach nie martwcie się dziwnymi spojrzeniami w okolice dekoltu, po słowach: "karmię dziecko piersią" -  porównajcie to do sytuacji z butelką - łatwiej karmić dziecko małą i poręczną niż dużą i ciężką ;)
Mleka więc kobiecie nie zabraknie jeśli będzie przystawiać dziecko do piersi, które to poprzez ssanie będzie ją stymulować do produkcji mleka.

Ja karmiłam Maję 11 miesięcy. Przed urodzeniem byłam przekonana, że trochę wiedzy teoretycznej, moje dobre chęci i naturalny odruch ssania córki do tego wystarczą. Nie było jednak tak prosto, jakby się wydawać mogło. Początkowo nie szło nam najlepiej i gdy poprosiłam położną, która była na zmianie o pomoc (po tym jak zostałam po porodzie przewieziona na salę położniczą) to usłyszałam, że muszę sobie jakoś sama radzić
i próbować. Próbowałam więc karmić ją gdy tylko nie spała, ze łzami w oczach, z ambicjami, ale też z mizernym skutkiem. Na szczęście na wieczornej zmianie była przemiła położna, matka chrzestna mojej laktacji, Pani Grażynka, która nauczyła moją córkę prawidłowo układać język, tak by odruch ssania skutecznie uwalniał mleko. Dlatego tak ważne jest by w szpitalu był doradca laktacyjny, z którego pomocy może skorzystać każda potrzebująca tego mama, a zwłaszcza pierworódka. 
Przez pierwsze cztery miesiące karmiłam Maję wyłącznie piersią - w dzień i w nocy. Karmiłam na tzw. żądanie. Szło nam bardzo dobrze. Ja dbałam o to, by odżywiać się lekkostrawnie i byłam do dyspozycji, gdy tylko Maja spotkała "Małego Głoda". Przez chwilę pediatra podejrzewał u niej nietolerancję laktozy, dlatego też musiałam pierwszą fazę mleka odciągać laktatorem i dopiero po tym przystawiać ją do piersi na mleko II fazy. Było przy tym trochę zamieszania, ale nie zrażałam się. 
Dlaczego napisałam, że karmiłam wyłącznie piersią tylko przez pierwsze cztery miesiące? 
Maja bardzo mało przybierała na wadze, nie wiedzieć czemu, bo przecież jak tylko chciała, to ją karmiłam.
Oj nasłuchałam się, że mam mało wartościowe mleko, bo że mleka nie mam nikt się nie odważył mi wypomnieć. Nie było to dla mnie łatwe - jako mamy, która była nastawiona, że swoje dziecko wykarmi tak jak natura chciała. Przerażona faktem małego przyrostu wagi postanowiłam podać Majce mleko modyfikowane, nie rezygnując przy tym z karmienia piersią, tzw. metoda mieszana. Polega ona na tym, że karmisz dziecko piersią, a następnie robisz mm i dziecko sobie nim dojada. Ryzyko tej metody - dziecku łatwiej wypływa mleko z butelki i z piersi już ssać nie chce. Podziwiam takie mamy, których dzieci nie chcą ssać piersi, więc one odciągają mleko laktatorem i podają je butelką. A przecież można by pójść na łatwiznę i podawać tylko mleko modyfikowane.
Nam się na szczęście udało kontynuować karmienie metodą mieszaną do 11 miesiąca. Nie chciałam pozbawiać Mai cennych składników odżywczych zawartych w mleku mojej produkcji i choć miałam kilka momentów zwątpienia, m.in. zastoje pokarmu z wizytą w szpitalu, przez to, że ona już tak często tej piersi nie potrzebowała, to jestem z siebie dumna, że dałam radę, nawet jeśli moje mleko nie było podstawą żywienia,
a jedynie deserem.

Wracając do pierwszego zdania - czyli do tego co mnie najbardziej gryzie w propagowaniu karmienia piersią - chodzi o mieszanie mleka modyfikowanego z błotem, mówienie o nim jak o chemicznej mieszance zło niosącej, a o mamach, które podają je niemowlakom jak o egoistkach, które przekładają swoje potrzeby nad potrzebami dziecka. 

Kobietom, które są zdecydowane, że nie będą w ogóle karmić piersią, żadne argumenty obrzydzające mleko modyfikowane nie wyperswadują jego podawania. One mają swoje racje:
- nie chce im się wisieć nad dzieckiem godzinami;
- chcą się od dziecka uniezależnić;
- nie są w stanie dłużej odmawiać sobie picia alkoholu, czy palenia papierosów;
- boją się, że im się zniekształcą piersi 
Takich kobiet, nie rozumiem i nie utożsamiam się z ich sposobem myślenia.

Co mają jednak powiedzieć na temat mleka modyfikowanego kobiety, które nie mogą karmić piersią, bo np. są chore, mają anatomiczne wady, czy też dziecko od kilku miesięcy bardzo słabo przybiera na wadze. 
Jak my - mamy, pragnące dać dziecku to co najlepsze (czyli swoje mleko), ale zmuszone karmić dziecko mlekiem modyfikowanym - mamy się czuć gdy w internecie można wyczytać mnóstwo bzdur o mleku modyfikowanym: 
- można zostać zbluzganym przez mamy, które nigdy nie będą podawać swojemu dziecku "chemii", bo mm jest tylko inspirowane mlekiem mamy,
- można wyczytać na portalach, że tylko mamy karmiące piersią mogą zapewnić dziecku bliskość
i wyciszenie, a dzieci karmione butelką "mur beton" będą się czułe mniej kochane, 
- można się dowiedzieć, że dzieci, które są karmione mm na pewną będą chorowite i mało odporne. 
W telewizji zabronione jest puszczanie reklam mleka modyfikowanego etapu 1, a mamy karmiące piersią są oburzone jak otrzymają jego darmową próbkę. 

Co wg mam-wojowniczek, wielkich propagatorek karmienia piersią mają zrobić mamy, które mają takie zalecenie, by karmić/dokarmiać dziecko "chemiczną mieszanką"? 
Czy gdyby mm było szkodliwe, to byłoby na półkach sklepowych od wielu lat?
Czy jesteśmy w stanie stwierdzić, widząc człowieka na ulicy, czy był karmiony butelką czy piersią?

Warto przedstawiać pozytywy karmienia piersią, edukować jak to robić, ale nie straszyć trującymi właściwościami mm, nawet jeśli nie dosłownie, to podtekstami. 
Polecam rodzicom portal Siostry Ani, gdzie między innymi można poczytać dużo o karmieniu piersią, także
o mieszanej metodzie karmienia, bez zbędnego moralizatorstwa.

Kończąc- karmienie piersią wznosi się również na piedestały, ze względu na to, że zaspokaja potrzebę bezpieczeństwa, ciepła, bliskości, koi i dostarcza miłych wrażeń. Dziecko chce ssać kiedy jest głodne, zmęczone, znudzone, zdenerwowane. Dzięki temu odreagowuje stres całego dnia i zmniejsza poziom napięcia emocjonalnego.
Myślę, że mi i mojej córce udaje się uzyskać bliskość podczas karmienia - może nie taką jak podczas karmienia piersią, ale jednak bliskość. Dla chcącego nic trudnego! Nikt przecież nie powiedział, że wkłada się dziecku butelkę do ręki i róbta co chceta. Podczas karmienia butelką można spędzić z dzieckiem tą chwilę
w bliskim kontakcie, ciało do ciała i może nie jest to bezpośrednia droga do zaśnięcia, bo dziecko zje i już butelki nie chce... no ale właśnie - czy w karmieniu piersią o to chodzi, by dziecko się najadło, czy uspokoiło tak jakby miało smoczek w buzi?




13 komentarze:

  1. Z karmieniem piersią nie zawsze jest tak łatwo jak się o tym mówi. W szpitalach od razu każą karmić piersią, a gdy mama twierdzi, że nie ma pokarmu to położne zwyczajnie się śmieją i mówią, że to nie możliwe. Sama byłam świadkiem jak koleżanka z sali przez dwa dni przykładała synka do piersi i pytając położnych czy się najada odpowiadały, że skoro śpi to na pewno tak. Jednak chłopiec wieczorem trafił na intensywną terapię pod kroplówki bo się odwodnił. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Trzeba czasami upierać się przy swoim. Ja miałam cesarskie cięcie i pokarm dostałam dopiero w 3 dobie, pomimo ciągłego przykładania syna do piersi, na szczęście położne nie robiły mi wyrzutów i mały dostawał gotową mieszankę. W dniu wypisu byliśmy już tylko na piersi. Potem jednak po 2 miesiącach musiałam go zacząć znowu dokarmiać, gdyż ilość mojego pokarmu mu nie wystarczała. Przy drugim synu sprawa karmienia była dużo trudniejsza. Urodził się za wcześnie i nie mogłam go karmić piersią ponieważ był w cieplarce, ale odciągałam mu pokarm co 3 godz. i zanosiłam na intensywną terapię. Pierwszy raz mogłam go nakarmić butelką dopiero po 2 tygodniach, udało nam się bez trudu nawiązać więź. Gdy wróciliśmy po miesiącu do domu przystawiłam go do piersi bardziej z ciekawości i nie liczyłam na wiele. Jaka radość mnie ogarnęła, gdy zaczął ssać bez najmniejszego trudu. Po miesiącu picia z butelki i tak wybrał pierś. Karmiłam go jeszcze przez 3 miesiące piersią, aż sam z niej nie zrezygnował. Podobnie jak Ty nie zgadzam się, że mleko modyfikowane jest złe. Obu synów karmiłam mieszanie i nie widzę w tym nic złego.
    Pozdrawiam K.G.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że podzieliłaś się swoją mleczną historią! To prawda, że czasami, mimo starań i nawet nie wiedzieć czemu, mleko mamy dla dziecka nie jest wystarczające i chyba lepiej podać mm niż głodzić dziecko. Pozdrawiam serdecznie, buziaki dla synków:)

      Usuń
  2. Ja nie lubię o tym pisac, bo to jest jak grochem o ścianę. Gdy już wydaję mi się , że trafiłam na mamę kp , która rozumię mamę kb to się szybko muszę ocknąc. Czytam pięknego posta o tym, że to mamy wybór i nie zawsze jest jak chcemy. komentuje i jak bym dostała w pysk , autorka posta mi piszę, że ma nadzieje, że to był słuszny wybór bleble - o co chodzi.
    Karmię Kai-a od 3 miesiąca mlekiem modyfikowanym i wbrew temu co mówią inni moje dziecko nie było jeszcze chore (poza katarem przywleczonym ze żłobka). ps. karmic dużymi piersiami jest przes... może jak bym mniała małe to karmiła bym dużej :-D
    a porozumienia chyba nigdy nie będzie, ale pisac trzeba - może pewnego dnia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Porozumienia wg mnie nie będzie, zwłaszcza jeśli chodzi o mamy, które długą karmią - bo one odgryzają się za to, że same są nagabywane za długie karmienie i swoimi argumentami "za" kontrują karmienie butelką. Strasznie mnie to denerwuje!!! Ciekawe co takie Mamy-Wojowniczki zrobią jak będą musiały karmić swoje drugie dziecko mm :) Ale myślę, że warto o tym mówić/pisać, nie ma co chować głowę w piasek i wysłuchiwać obelg o chemicznym karmieniu dzieci - skoro my nic złego nie robimy:) Może ktoś coś z tego zrozumie?! :) Pozdrawiam

      Usuń
    2. Coś w tym jest. Tylko szkoda, że te mamy nie pomyślą, że może nie zawsze będą mogły jak napisał. Ja zawsze mówię ,że jakbysmy żyli w czasach gdzie nie było mleka mm to dużo dzieci dalej by umieralo. Całe szczęście mm jest a dzieci mogą rosnąć zdrowo. :-)

      Usuń
  3. Popieram twoje podejscie do karmienia. Rowniez karmie corke w sposob mieszany juz 7 miesiecy, obecnie niestety od miesiaca gdy zaczela jesc stale pokarmu to rzadziej chce kp, ale wieczorem i w nocy bez cycusia sie nie obejdzie :) myslalam ze bede tylko kp, ale wyszlo jak wyszlo, pokarmu poczatkowo brak, problemy ze ssaniem, duzy stres i maly przyrost wagi przy samym kp. Rowniez denerwuja mnie teksty typu mm to bomba z opoznionym zaplonem, zlo i wrecz trucizna. Wiele osob jakos bylo tak zywionych i zyje i ma sie dobrze. Wiadomo ze mleko matki jest najlepsze dla dziecka ale nie zawsze da sie uniknac mm.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak wprowadziłam stałe pokarmy to pierś zwykle była po spacerze i wieczorem przed butelką. Ok 11 miesiąca już rzadko chciała pić z piersi więc postanowiliśmy, że nie będziemy jej zmuszać na siłę - wolałam by przyzwyczajała się do picia wody z bidonu, z którym częściej miała do czynienia, a do którego początkowo nie była zbyt przyjaźnie nastawiona :) Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  4. Ja karmiłam piersią przez 4 miesiące. Chociaż w sumie to zbyt dużo powiedziane, że karmiłam piersią. Karmiłam moim mlekiem używając butelki. Synek za nic nie chciał dobrze ssać mojej piersi, mimo, że próbowali mi w szpitalu pomóc, przeczytałam mnóstwo portali i książek o kp. Nic to nie dało. W rezultacie w 3 dobie od porodu miałam zakrwawione sutki, głodne dziecko i wisielczy nastrój. przez miesiąc walczyłam, aby złapał pierś a potem już odpuściłam dla swojego i synka spokoju. Zaczęłam też go karmić raz dziennie mm, aby znał smak i nie odrzucił, gdyby mi miało zabraknąć pokarmu.
    Nadal mi przykro, że nie wyszło mi lepiej, ale staram się już nie przejmować głupimi uwagami, że tak krótka synka karmiłam. Nie jest łatwo regularnie odciągać pokarm z 4 miesięcznym niemowlęciem, gdy się nie ma pomocy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już pisałam w poście - szczerze gratuluje determinacji Mamom, które odciągają pokarm i podają dziecku butelką, GRATULUJĘ więc i Tobie Tedi. Pierwsze miesiące są dla dziecka najważniejsze, a Ty starałaś się jak mogłaś, by Synek Twoje mleko otrzymywał. U mnie odciąganie laktatorem nie wchodziło w grę, bo Maja jak ssała to mleko leciało, a jak próbowałam odciągać to mi nie szło nawet pół butelki uzbierać:( Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Czytam sobie Twój wpis i po raz kolejny pukam się w czoło na to wszystko... Znowu refleksja, że mamy czasami zapominają, że bycie mamą to nie tylko karmienie dziecka, ale caaała ogromna reszta. Więc bardzo mi się podoba to, co piszesz. A najbardziej ostatni akapit. Zapamiętałam taką opinię, że termin "karmienie piersią" jest mylący, bo nie chodzi o jedzenie, ale o wiele wiele więcej. emocje, więź, poczucie bezpieczeństwa, miłość. Dlatego powinno się mówić "bycie przy piersi". I nie ulega wątpliwości że to dla mamy i dziecka wspaniałe. No ale jak mama nie może? Z różnych przyczyn życiowo społeczno medycznych? Przecież można karmić butelką trzymając dziecko w ramionach, głaszcząc, kochając po prostu. A poza karmieniem nosić w chuście, po prostu na rękach, tulić, całować, masować, robić to co robią normalne kochające mamy. Więź będzie jeśli jest miłość, niezależnie od jedzonka ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję! Pięknie to ujęłaś! i nie wiadomo czasami czy kobiety chwalą się, że dziecko jest karmione piersią, czy że po prostu jest przy piersi?! bo jeśli o to drugie i jeśli traktujemy pierś jako wyciszacz/uspokajacz to teoretycznie każda mama mogłaby dziecko "przy piersi" trzymać;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. O właśnie! W zasadzie karmiąc butelką też tulisz do piersi, prawda? Głaszczesz, nucisz, patrzysz w oczy. A poza tym ten czas tak szybko mija, cała sztuka to utrzymać więź z 15 latkiem :P Weź takiego ucałuj :P

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz i pozdrawiam!